Ida Łotocka-Huelle

Poznanie 

Sztuka, jak inne niezwiązane bezpośrednio z zabezpieczeniem bytu aktywności człowieka jest formą nadawania kształtu świadomości świata i własnej jaźni. Poznanie i samopoznanie możliwe jest jedynie poprzez nasze ludzkie władze umysłowe. To kontakt człowieka z samym sobą gwarantuje orientację w świecie, dodajmy, że jedynie w ludzkim świecie, bo świat innych istot pozostaje hermetyczny i dla nas niedostępny. Przeświadczenie, że rzeczywistość jest tym, czego doświadczamy paradoksalnie wyłącza nas z uniwersum. Doświadczamy bowiem jedynie ludzkiej rzeczywistości. Nigdy nie będziemy mieli udziału w rzeczywistości kota czy ptaka, bo nie mamy jego struktur poznawczych. Nasze struktury poznawcze  ograniczają nas, ale również rozszerzają nasz świat poza doświadczenie. Światy wirtualne, pozbawione materialnego oporu zdają się mieć większy wpływ na nasze emocjonalne życie, niż zdominowanie przez sensoryczne doznania cielesne peregrynacje. To wpływ hipnotyczny, uzależniający. Status ontologiczny świata wydaje się być bez znaczenia. Dla procesów mentalnych wystarczą symulacje. Bez samopoznania zagubimy się w możliwościach naszego umysłu. Szansą na samopoznanie jest sztuka.

Fikcyjny status stwarzanego przez nią świata od zawsze zajmował umysły twórców. W obecnej sytuacji kulturowej, w elektronicznej, hiperrealnej czasoprzestrzeni mamy do czynienia z fenomenami wykreowanymi, dawniej możliwymi jedynie dzięki sztuce, snom, halucynacjom, mistycznym wizjom, w końcu filmowi. Badaniom i dociekaniom filozoficznym podlegać zatem powinien nie świat, tylko jego percepcja, zapośredniczenie przez  zmysły, interpretowanie przez intelekt, czyli to co od zawsze było domeną twórców, a stosunkowo od niedawna również psychologów. To artysta z uświadamianej reprezentacji obiektów w rzeczywistości destyluje  wyobrażenia, te natomiast ewokują procesy myślowe i żywe uczucia – prawdziwą rzeczywistość człowieka. Zanim powstało pojęcie estetyki jako jednego z filarów systemów filozoficznych Grecy słowo aisthesis oznaczające wtedy wrażenia zmysłowe używali w parze ze słowem noesis oznaczającym myślenie. „Zmysłowy” i „myślowy” stanowiło jedność. Intelekt jest podstawą poznania nie tylko jako medium, ale również jako fundamentalna kategoria estetyki. Nie da się wykorzystać wszystkich jego właściwości bez głębokiego namysłu. Taki stan można osiągnąć dzięki sztuce.

Dla twórcy, w tym wypadku  istotą jest jej funkcja medytacyjna, poznanie siebie poprzez porządkowanie percepcji świata, dla odbiorcy dodatkowo wzór, schemat świata ukształtowanego w innym umyśle. Zbiór tych schematów daje różne perspektywy poznania, a poprzez nie, określania tożsamości.

Ogrody umysłu,

czyli o możliwościach sztuki

Rezygnacja z samopoznania 

Doświadczanie medytacji przez artystę jest wyjątkowe, możliwe jedynie wtedy, gdy nie działa on czysto reaktywnie. Ogromne znaczenie w tym procesie ma czas związany z intensyfikacją i koncentracją myśli. Być może to jest przyczyną, że kontemplacyjna, medytacyjna funkcja sztuki została przez współczesne jej teorie pominięta, jako coś wstydliwego, przestarzałego, nie nadążającego za postępem. Ortega y Gasset o takim sposobie myślenia pisał: „Ludzie głupi i przyziemni sadzą, iż postęp ludzkości polega na stałym gromadzeniu coraz to większej liczby rzeczy i idei. Otóż nie: prawdziwy postęp, to rosnąca intensywność w postrzeganiu jakiegoś pól tuzina pierwotnych tajemnic, które w pomroce dziejów pulsują na kształt odwiecznie bijących serc.”

Współczesność bombarduje nas różnymi koncepcjami sztuki od epigońskich wersji pomysłów Wielkiej Awangardy aż do tej, upatrującej ostateczne spełnienie się sztuki w samozaprzeczeniu. Koncepcje takie, tyleż absurdalne co nieuchronne po wejściu na drogę permanentnej kontestacji, nie dały ani odbiorcom, ani twórcom wglądu w człowieka i w rzeczywistość. Próżno by tu przeprowadzać dowód reductio ad absurdum, bo absurd i dezorientacja tkwią w założeniu. Kolejne spektakle śmierci sztuki: doprowadzanie jej do granic, stawianie przed ścianą, rozmycie w codzienności i publicystyce przypominają  praktyki rodem z chińskiej rewolucji kulturalnej o samej sztuce zaś, świadczą niewiele, nie biorąc w ogóle pod uwagę jej właściwości. Sztuki w istocie nie dotyczą, jedynie socjotechnicznego tworu dla legitymizacji założenia zwanego sztuką. Tak rozumiana sztuka namysłem nad relacją umysł a rzeczywistość w ogóle się nie zajmuje, bo jak twierdzi Dick Higgins, jeden z twórców Fluxusu, rzeczywistość dla niej to obiekt znaleziony, czyli taki, którego forma i treść jest od świadomości człowieka niezależna. To, jak twierdzi faza postpoznawcza, postsamopoznawcza sztuki. Proces poznania przestał być przedmiotem artystycznych poszukiwań, bo według niego chętniej akceptujemy nasze tożsamości tak, jak są nam dane. Ignorancja i naiwność tego typu manifestów nikomu nie przeszkadzały, bo szły za nimi media (czytaj: władza), kultura masowa i wielkie pieniądze, a te działają na świadomość silniej niż sztuka. Nikomu nie przyszło do głowy, że to jest właśnie rzeczywistość i tożsamość wykreowana niczym wirtualne światy, bo inna być nie może, jak również, że człowiekowi nigdy nie wystarczyło to czym jest – tak stworzył kulturę i cywilizację.

Teorie estetyczne 

Nieuchronne dla rozważań nad sztuką i estetycznym przeżyciem są ramy subiektywizmu. Kant twierdził, że racja sądzenia w tej kwestii może być tylko subiektywna i nie traktował sądu estetycznego jako sądu poznawczego, mimo, że według niego zajmuje on cały umysł i cechuje go powszechność. Teorie kognitywne natomiast, kojarzyły estetyczne przeżycie z poznaniem, duchową syntezą, wreszcie z oświeceniem umysłu i wyjaśnieniem widzialnej istoty świata. Ernst Cassirer rozpoczynając esej „Kryzys wiedzy człowieka o samym sobie” pisał: „Sceptycyzm był w historii filozofii bardzo często po prostu odpowiednikiem zdecydowanego humanizmu. Negując i niszcząc obiektywną pewność, że świat zewnętrzny istnieje, sceptyk ma nadzieję, że zwróci wszystkie myśli człowieka ku jego własnej istocie. Samopoznanie – oświadcza  jest pierwszym warunkiem samourzeczywistnienia”.

Artysta dzięki samopoznaniu urzeczywistnia siebie i świat. Owo samopoznanie przez sztukę, to dotarcie do jej funkcji medytacyjnej, poznanie poprzez porządkowanie percepcji, uświadomienie sobie możliwości władz umysłowych, a nie jak chcą tego współczesne praktyki sztuki – ­­egzystencjalna histeria. Wszyscy jesteśmy w takiej samej, ludzkiej relacji z bytem, a zatem lepiej się jej przyjrzeć. Schopenhauer w dziele „Świat jako wola i wyobrażenie” utożsamia przeżycie estetyczne z kontemplacją – poddaniem się przyglądaniu, wypełnieniem świadomości widzialnością świata.

Artyści renesansowi walcząc o pozycję bliską naukowcowi, a nie rzemieślnikowi twierdzili, że sztuka może tyle co nauka, ale może i więcej. Później, poszerzając obszar twórczej wolności oddzielili sztukę również od nauki. Ta przestrzeń to ogród naszego umysłu, który umiejętnie pielęgnowany rodzi znaczenia.

Znaczenia 

Medytacja to docieranie do znaczeń, w moim przypadku poprzez sztukę. Koncentracja uwagi, najwyższe skupienie oczyszcza umysł, izoluje go od chaosu bodźców, pozwala przyjrzeć się istocie doznawanego zjawiska. Analizuję światło. Dzięki niemu widzimy kolory, szukam więc formy, aby je ukazać – zawsze w relacji: z barwą, kształtem, cieniem. Rysuję linię – nie istnieje w rzeczywistości, to abstrakt, twór umysłu, narzędzie do uchwycenia zjawisk. Rodzą się kształty, formy, tworzą relacje między nimi. Artysta je nazywa, nadaje znaczenia. Obrazy jako wiązki znaczeń, podobnie jak symbole  określają naszą rzeczywistość, bo tylko one, jak twierdził Cassirer mogą pomieścić sprzeczności w jakich ta do nas dociera. Nasze poznanie jest, ze swej natury symboliczne. Symbol nie ma bytu rzeczywistego, natomiast ma „znaczenie”. Obraz jest więc, jak każde dzieło, metaforą świata, a nie jego odzwierciedleniem. Odzwierciedla jedynie nasze władze umysłowe, choć założeniem zawsze jest dotarcie do istoty, uchwycenie ciągle wymykającej się tajemnicy, wzoru rzeczywistości. Ta fizjonomia świata, danej chwili jego istnienia zależy od naszych mentalnych struktur.

U samych źródeł filozofii Heraklit twierdził, że nie można zbadać tajemnicy natury nie zbadawszy tajemnicy człowieka, a J. L. Borges w Epilogu  zbioru „Twórca” pisał: „ Człowiek podejmuje dzieło malowania świata. Z upływem lat zaludnia przestrzeń obrazami prowincji, królestw, gór, rzek, zatok, okrętów, wysp, ryb, pokoi, instrumentów, gwiazd, koni i ludzi. Na chwilę przed śmiercią odkrywa, ze ten cierpliwy labirynt linii kreśli obraz jego twarzy”.